Atena budzi się i wstaje z oporami.
– Tatu – tatu – zapal choinkę – zapala choinkę – Mała leci pod ich kołdrę – przykrywa się, że ledwo nos widać – ma  otwarte oczy – i patrzy na świecącą się choinkę – na choinkę, na której, w której świecą lampki choinkowe.

-Ale milutko. Spokój, cisza. Milutko.

Podnosi spodek – przeciera jego spód o ściereczkę-
-ręczniczek kuchenny – i stawia obok czajnika na jakiejś podstawce plecionkowo-paciorkowej.
Miesza – kręci – dwa razy w prawo – dwa razy w lewo – i cztery po razie w prawo, w lewo – dolewa mleka – miesza.

Idzie z kubkiem na balkon. Stawia na stoliku – na podkładce – takim costerze – obok poduś – bo wyciąga podusie każdego ranka na balkon – żeby się przewietrzyły – on takie lubi, ona takich nie lubi, i tylko on wietrzy podusie swoje – w ciągu dnia stara się je przekręcać – żeby z każdej strony złapały wiatru – odpala.

Rothmansa – ładnie brzmi – brzmi jak jakiś zwierz trochę dziki, wojowniczy, pełen sił odwagi, i tylko podejdź, a zjem ci ucho i nadgryzę nos. Dobre-nie-dobre. Jest hippisem z założenia, ale niestety wewnętrznym wojownikiem – że jak nie ma o co walczyć, to sobie znajduje – e tam – wtedy ta siła wewnętrzna, wojownika – go rozsadza – i wszystko.

Spala – wypija – podusie ładnie ułożyć – stroną prze- poconą i zaślinioną do góry. Niech schną i się wietrzą, na przewietrzonych lepiej się śpi – niby, niby.

Atena jeszcze pod ich kołderką – udaje, że chrapie – wpa- truje się w mieniącą się różnymi kolorami żywą choinkę.

-Atena – czy ja muszę się co rano tak denerwować?

– Wstawaj. Śniadanie trzeba szybko zjeść.

I do przedszkola. Wszyscy czekają.

-Na którą ja, do cholery, będę w pracy – znów późno?

-Raz- dwa – śniadanie – ubieranie – włosy.

-Już – raz- dwa.

Mówi Żona każdego ranka – powtarza. Wszyscy się szykują – do wyjścia.
Idzie z kubkiem do kuchni spłukać go z fusów kawy – idzie do łazienki – wykonać poranną toaletę – słyszy – wyciąga karabin – myje zęby.

Dalej to już szybko – sprawnie – ładnie sprawnie szybko – ubieranie się – w pomiędzy ubieraniem się spray- uje się – pod pachami, na torsie, po wierzchnim ubraniu – być może i swetrze – bo przecież z kobietami – jego oczy  marzące, usta drwiące, aury pachnące – poza tym z czysto pragmatycznych powodów – gdy się posprayuje w miarę intensywnie wyczuwalnie – gdy ktoś wchodzi do jego pokoju – proszę, proszę – i jest intensywnie – jest z metra cięty, prosto z Pani wyjęty – metr to równo między biurkiem a drzwiami – uważaj właśnie dlatego – intensywnie pachnie – ciężko ustać prosto – nawet kobiecie – sprawa szybko załatwiona – dziękuję, dziękuje – i drzwi zamknięte z drugiej strony. Uważaj na niego – prosto z Pani wyjęty – no, nie jest źle – tak nawet woli – lepiej być ch – niż ci.

Przed samym wyjściem – przeczeszemy się i idziemy.