Za restauracją Hinduską – sklepiki – Lombardy – taka okolica – alkoholowy całodobowy – taka okolica – blisko też Deptak – całonocne tańce i tamte.
Wstyd się przyznać – a może oznaka czasów – w liceum – przychodzili – tu – po jabole – do dziś pamięta okropny smak Jabłuszka Sandomierskiego – licealistów tylko na to było stać.
Teraz – to o Panie – macie fajnie i wygodnie. Byle piwo – 3 zł? – można użebrać – na ulicy znaleźć – się złożyć. A kiedyś? O człowieku – po hejnale Jabłuszka Sandomierskiego – to – się odechciewało – wszystkiego. Ale cóż – coś trzeba było – trzepnąć – w piątek, sobotę wieczorem.
Tu był – i nadal jest bodaj – całodobowy alkoholowy.
Ciekawe – jakie teraz mają Jabłuszka Sandomierskie?
Choć już młodzież nie ta – bardziej wybredna – a piwo – za 3 zł można nawet.

Jakaś pizzeria – zawsze tu była jakaś pizzeria.

Cukiernia. Bez cukru.
Dla niego łasucha – to miejsce swą nazwą nęcące, łechcące.
– A co to znaczy bez cukru? – musiał, musiał wejść i zapytać.

Mówią, że z jakimś xylo-coś-tam.

– A czekolada jak robiona?
Sami, z gorzkiej i kakaa.
Ciekawe co powie jego dietetyczka – już się udało – ze 116 do 104. A wyniki krwi tak dobre – że się szwagier puka w głowę – lekarz, chirurg:

– Człowieku – masz nadciśnienie – cukrzycę typu B – w co on osobiście nie wierzy – masz już 4 z przodu – cukier, cholesterol, triglicerydy – wyniki masz jak 30latek – jak młody rekrut.
Dlatego do niej – przede wszystkim chodzi. Waga wagą – jak mu wyliczyła – BMI czy coś – 80 kg – a Pani przestanie, Pani da spokój – kiedyś byłem jak patyk – teraz chcę nie mniej niż 95 kg – ale te jego 104 stoi i stoi – aby – Boże – chociaż dwie cyfry mieć. Proszę Cię.
Ale wyglądem – tak kuszą – i usprawiedliwieniem, że bez cukru – że by siadł – i kilka zjadł.

– No, nic, cześć.

Czechowicz cześć. Chwała i Cześć. Witaj.
Lubi twarz Czechowicza. Trochę nietypowa.
Kości policzkowe – czy pućki tak zwane? Też podobno łasuch.
Nos mniejszy – lekko zadarty – czy to się mówiło – perkaty?
Usta – nie za duże – lecz pełne – namiętne? Rozkosztowane w życiu?
Oczy – niezbyt duże – ale zarys ładny. Czoło dość wysokie.
O fryzurze nie ma sensu – mody się zmieniają. Choć włosy raczej delikatne – niż jakieś grube, gęste – to podobno o sile charakteru świadczy.
Głowa – nie jakaś wielka – raczej ładnie zarysowana – okrągła – nie pociągła.
I tyle.
Ze zdjęcia – spacerują sobie – Czechowicz z Miernowskim Panem (Ojcem – nauczyciela fizyki i wicedyrektorem z Zamoya – zresztą Ojciec też z Zamoyem związane) i jakaś Pani – pod rękę – ubiór tamtych lat – trudno oceniać – no prochowiec – jak się wtedy chodziło. Choć może modny – wtedy – więc Czechowicz modnie ubrany – był.
– Cześć – Witaj – Chwała Ci i Cześć.
Wchodzi w Plac Litewski. Praktycznie na wprost szpicy Pomnika Unii Lubelskiej.
Wreszcie to spostrzegli – i obstrzygli – z krzaków – Czechowicza dookoła. Wreszcie go widać. Wreszcie jest. Obecny. W Mieście.
Trzeba – powiedzieć wprost – i czarno na białym – takie licealia – Czechowicz był – homoseksualistą.
No i, świetnym Poetą – to Przede wszystkim i na Pierwszym miejscu.
A w co i jak pod prochowcem – Jego sprawa.

Kapucyni.
Ładnie odmalowana – wyremontowana – zrenowanowana – fasada.
Chrystus – patrzy na ludzi. W dół. Pomaga się – zejść z Krzyża?
Albo – zdejmuje już nie Żywego – Chrystusa – z Krzyża?
Ale pewny jest – że patrzy – w dół – na ludzi.
Z Miłością – i bez albo z Cierpieniem – ale z Miłością. To pewne.

Tylko napomknąć – o kolejkach do Konfesjonałów.
Niesamowita rzecz – w jakimś sensie się wyzerować. Nie czuć bólu – no Właśnie istnienia.
Nie czuć bólu grzechów – które się może tylko i wyłącznie – jak Bóg działający przez drugiego człowieka – przez innych ludzi.
Jakby drugi człowiek był lustrem – w którym widzisz siebie – swoje grzechy – i to tak ci się nie podoba – tak nie możesz patrzeć na siebie w lustrze drugiego człowieka – że nie tyle odwracasz wzrok – oczy ci pękają patrząc na swój wizerunek grzeszny – grzechów – co czujesz tylko i wyłącznie ból – swych grzechów – a nijak go nie można obejść – jest jak ściana z betonu – dokoła ciebie?
Ból grzechów jest okropny – bo nijak go nie możesz obejść – zagłuszyć – schować się (przed tzw. światem – czyli ludźmi lustrami siebie samego) – i Taka – spowiedź – zeruje cię. Możesz sobie popatrzeć – bez bólu – w lustro grzechów w drugim człowieku.
Spowiedź – to rzecz – tak niesamowita – jak i jednocześnie uzdrawiająca niesamowicie.
Dlatego – od wielu lat – nosi na łańcuszku – między innymi – Muszlę św. Jakuba (z de Compostelo). (Podobno) Odpust Zupełny.

Figury, ołtarz, nawy z obrazami w ramach – drewniane, gliniane – tak wiekowe – aż można poczuć – powąchać – ileż ton kadzideł, świec się tu wypaliło – ileż pokropień Wodą Święconą – od kilkuset lat – aż by się całe duże jezioro uzbierało.

Weź to sobie wyobraź – całe jezioro Święconej Wody. Przy założeniu, że ta Woda Jest Święta – całe jezioro. Plaże – ludzie w lecie na plażach – kąpiele, dzieci się pluskają, baraszkują – pływanie kajakami, na materacach – mola, pomosty – tego wielkiego jeziora Wody Święconej. Coś niesamowitego.
Bliskiego – bliskości Bożej?
Zanurzeni ludzie – w Boskości?
W Miłości.
Ktoś tam jeszcze łódką wypływa i rybki łowi.
A na brzegu – ktoś – już na grill – chleb – kładzie na grzanki.

Choć chyba w kulturze Hinduskiej – jest taka Święta Rzeka.
Tam się kąpią – tam rozsypują prochy umarłych – rzucają kwiaty, farby kolorów, jedzenie – krowy się kąpią – u Hindusów.
Ci Hindusi – takie swojskie, klawe – chłopaki. Dla kogo oni tak się stroją – te swoje eleganckie – na podryw – fryzury robią? No właśnie. Na podryw sobie robią fryzury – eleganckie. Więc – nie podejrzewa – przecież ich wszystkich o homoseksualizm – podejrzewanie o homoseksualizm – to stwierdzenie samo w sobie – niezbyt eleganckie – i po prostu nieprawdziwe. No – ale skoro oni się stroją, robią sobie fryzury na podryw – więc chodzą na podryw – więc są osoby podrywane – kobiety – ze skutkiem sukcesu – podrywu – a więc – ich kultura – relacji damsko-męskich – nie jest kulturą ascezy i tzw. czystości.
Zresztą – ktoś mówił – że my tzw. biali im śmierdzimy po prostu – my, nasze ciała.
A oni mają swoje przyprawy – do gotowania. O, człowieku – ktoś opowiadał – wynajął Hindusom – myślał, że złapał sukces i szansę na porządny zarobek. I oni tam sobie gotowali – te swoje przyprawy używali. I się wyprowadzili. Facet myślał, że łatwy zarobek – bo dewizowy tak zwany. Ale w mieszkaniu śmierdzi – no – te ich przyprawy – nie da się wysiedzieć. Jedno malowanie – nic – drugie malowanie – nic. Trzecie – nic. Facet musiał skuwać aż tynki – bo wszystko przeszło – ich tymi Hinduskimi przyprawami.

– My im śmierdzimy. My – nasze ciała – jako ludzie. – Mówi taksiarz.

Pod Kapucynami – zawsze ten sam facet, który zbiera – na chore dzieci itp. – do puszki.

– Ile będzie? – Pyta. – Dwie dychy?

– E, Panie – dwadzieścia siedem lat. – Bodajże nic nie pomylił.

Między wejściem do Kościoła a miejscem wiszących Klepsydr – parkan.
Nie jeden, nie sto – więcej – domów – ma na swoich ścianach – któregoś z Żydów – Durakiewicza.
Nie ma go już od lat. Ale puste miejsce – przypomina o nim.

Po lewej napis-instalacja – I V Lublin – podobne albo i nawet podobne są – I V Łomża – I V Żywiec – I V Okocim – zawsze 0,0% w 100% można. Wielkie Szczęście. Po prostu. Zrobili. Wielkie Szczęście.

Pięknie ten Nasz Litewski zrobili. Człowiek myślał, że nie doczeka – a nawet nie myślał – bo w ogóle o tym nie myślał.
Tym bardziej.
Oprócz głównej fontanny. Mniejsze – bliżej Poczty i Czechowicz. Dla dzieciaków – coś niesamowitego. Pięknie to wszystko – Jest.

I Litewski – obudził, pobudził – Nadzieję – że będzie – Deptak – dalej.
Najpierw do Saskiego – a później do KULu.
Może już rosną – rosną – pod okiem Pana Żuka – ludzie – którzy to zrobią.