Przechodzi przez zebrę jezdni – wreszcie tu jest – zrobili – wreszcie poszli po rozum – do głowy – jest.

Wchodzi w Peowiaków.
Po prawej mija skwerek – z tym rowerem.
Po lewej – dość pokaźnie i porządnie rozbudowany – ogródek knajpy.

Przychodzą mu do głowy słowa rozmowy z Wojtkiem z Hecy.

– Wojtku, nie obraź się – pamiętam – jak byłeś w „Akcencie” – z tyłu zawsze biogramy – że urodziłeś się w Niemczech.
Wojtek mówi nazwę miejscowości – ma bardzo miły wyraz twarzy – gdy o tym mówi.

– To jak to się stało, że przyjechałeś do Lublina? Rodzice stąd pochodzą?

– Przyjechałem na studia. Spod Warszawy.
Nie dopytuje. A jednak.

– Otwock? Stara Miłosna?

– E, nie.

– Łomianki? A może Pruszków?

– O o o.

– Pruszków?

– Prawie.

– Wołomin? – Wojtek przytakuje głową – być może i też słowami. – Co ty mówisz? Wołomin? Wołomin kontra Pruszków?
– Tak.

– Tam mafia.

– A co mają chłopaki robić? Rozbijają się. Nawet posiedzi – wyjdzie – i się rozbija. Bo co ma innego robić? Wiesz – w tej mojej mafii – są – Wariat, Świr, Psychol.

– E, to podobnie jak w mojej – z tym, że w mojej – Kiełbasa, Wędzona, Boczek.
Spojrzeli ku sobie – linie spojrzenia – skrzyżowały się – gdzieś – wyżej, ponad nimi.

Wchodzi w właściwy bieg – Peowiaków. Z obu stron kamienice.
Po lewej teraz jakiś Urząd Miasta. W następnej – lata temu – z 30 nawet – należącej do Poczty – stołówka Pocztowa – nie tylko pracownicy z identyfikatorami – ale zwykli ludzie – tzw. z ulicy – normalne, codzienne obiady – zupa, drugie danie, kompot. Już nie.
Nieco dalej – być może i nawet w pomieszczeniu – gdzie znajdowała się stołówka – lecz wejście od ulicy – do stołówki wchodziło się przez tą – charakterystyczną bramę – zresztą do tej pory jest charakterystyczna – jakieś – takie – coś – innego. Wymiana ubrań – jakieś zajęcia dla dzieci – różne – za każdym razem – coś takiego innego – jakby podobnego.
Po prawej jakiś sklep spożywczy – z wejściem po paru schodkach – od strony jakby skweru.
W kamienicach – w bramach – podwórkach – różnego rodzaju – punkty usługowo-handlowe – krawcowa – jakiś komputerowy – duża – piękna – ładna – kamienica – zaniedbana niestety – przed samym kinem – byłym kinem – Wolność – po schodkach w górę – Kantor wymiany walut – kiedyś – wtedy – i nadal – całe Peowiaków – to Kantory – teraz – już z o wiele  mniejszą wagą społeczną – posiadania – wymiany – walut. Ostało się kilka – na całej długości Peowiaków.

Po lewej stronie – między stołówką – byłą – a Kościuszki – sklepy, sklepiki – narożny Kantor.

Na wprost Kościuszki – visa-a-vis (jak to się mówiło?) – kino Wolność – było.
Później – podobno – striptiz show. Nie był – kiedyś za młody. Dziś – zbyt wybredny. Teraz już nie ma – a ma żonę i córkę. Ale nawet i choćby – jakoś nie zainteresowany.
Złego słowa nie da powiedzieć o Lublinie – no ale – jakie tu mogą być – prostytutki – striptizerki – a i tak człowiek woli z żoną – niż z porno dłonią.

– Co się wkurwiasz, czepiasz? Pewnie coś Cię swędzi. Trochę czasu.

– Tak – jak – Ci powiedziałem – wolę z Tobą – niż z porno dłonią.

To – co tu teraz – nastąpi – to – Prometeizm.
Choć i tak wiadomo – że życia nie zmienisz – my sweet Don Kichot.
Zemsta Faraona.
Na Kleopatrze.
W pewnym wieku on już nie – ma problemów ze wzwodem – jak mieli po 30-40-paręnaście – on chciał regularnie – nie dwa razy – w roku – ona – zmęczona – nie przygotowana, na to, tam, stres – i w pewnym wieku on – już nie ma problemów ze wzwodem – a jej się chce – tak, że o Boże – pomocy – nie ma problemów ze wzwodem – taka Zemsta Faraona.
I – cud – Kleopatra – przeradza się w Dewotkę?
I (może) wcale – nie pejoratywnie – Legiony Różańca – nie jedno – Zło – Kłamstwo – Brzydotę – Pokonały.

Ktoś kupił cały budynek.
W tym miejscu – bardzo potrzebny – parking podziemny. Płatny oczywiście.
Stromo, że strach nawet patrzeć.
Ponad – miejsca – pokoje – usługowe – a to kosmetyczka – a to jakieś ubezpieczenia – Avon – itd.
Poniżej – na parterze – kiedyś knajpy – różnej maści i przywary. Zmieniają się – zmieniały? – co jakiś czas.
We właściwym gmachu kina – clubb czy restauracja?
A co w pomieszczeniu – oczywiście dużym – gdzie znajdowała się sala kinowa – za cholerę nie wie.
Może jakieś porno-orgie show – takie porno na żywo – na scenie – dwie-trzy pary. Działają sobie. E, to chyba niemożliwe. Ja Cię przepraszam – takie sprzątaczki mają prze?&!ne.
Na tym terenie – do ulicy przyklejony – jakby kiosk – zresztą kiedyś kiosk – trochę przebudowali – i jest piekarenka – za szybami – ciastka, bułki, chleb, drożdżówki.

Narożna – Kościuszki-Peowiaków – opustoszała – na całej długości Kościuszki – na długości Peowiaków – Chińskie jedzenie – są – jeszcze? Będą dbać – zadbać – wyremontowywowywać? Przydałoby się. Ładna – wręcz ogromna kamienica. Aż się prosi – aby była piękna – to znaczy jest piękna – i jak to – mówił znajomy – Gepard:

– Nie ma brzydkich kobiet, dziewczyn. Wiesz, jak ja miałem dziewczynę – e – a czasami nawet trzy – to im mówiłem – słuchaj, jak chcesz być ze mną – zadbaj o siebie – idź do fryzjera, zrób  fryzurę – pomaluj paznokcie – na dole i na górze – idź do kosmetyczki – zadbaj o siebie. Tak Ci mówię – nie ma brzydkich kobiet. Są tylko niezadbane.

Ta kamienica zaniedbana – jak od kilkudziesięciu lat.
Wyrzucili wszystko od strony Kościuszki – jakiś kebab – pub rockowy w piwnicy – sushi (całkiem fajne). Narożny fotograf jeszcze jest. No i od strony Peowiaków – Chińczyk – całkiem nowy – też nadal jest.
Ale już szykują. I dobrze.
Taka piękna – i na trasie głównej – CK–Teatr lub CK-Czechowicz. I dalej – etc.

Skręca w Kościuszki – na taką drogę się zdecydował.
Ale patrzy jeszcze przed siebie – wzrok pada w punkt – pomnika Kochanowskiego – przy Kościele Po-Wizytkowskim jak go zwą – ale tak naprawdę – chyba na pewno – to inny Kościół – inaczej się faktycznie nazywa. Po-Brygidkowski (?).
Z tym Kościołem fajna rzecz – no ciekawa – posadzka kościoła znajduje się jakieś pół metra poniżej poziomu chodnika ulicy – tak się zmienił poziom ziemi – między czasem budowy Kościoła a współczesnym. I coś chyba, że budowali go jeńcy z bitwy pod Grunwaldem – na ile prawdę – a na ile stworzona ładnie brzmiąca miejska-miejsca legenda? Tak jak i z Niemcami – na trasie Lublin-Lubartów – Niemce – bo tam mieli obóz jeńcy z bitwy pod Grunwaldem. Na ile to prawda – a na ile stworzona zgrabnie legenda – łanie brzmiąca?
Z Kochanowskim też były jakieś przeboje.
Oprócz legendy – że lubował się w przyjeżdżaniu do Lublina – bywał często, i chętnie – i zmarł – podobno – na schodach do współcześnie zwanej agencji towarzyskiej. Na zawał.
Z pomnikiem – były przeboje – przed Wojną (II) – stał chyba gdzieś w okolicach lub na Starówce – w 39 aby ratować – gdzieś go wzięli, schowali – a po Wojnie (II) znalazł miejsce właśnie tam – na skwerku między Kościołem a starym budynkiem Pedagogiki (też bodajże budynki poklasztorne) – i z tyłu – budynki też bodajże po-klasztorne – wszystko tu po-klasztorne? – tam Galeria Sztuki – jakaś szkoła prywatna – katolicka – dzieci w mundurkach – i kiedyś – czy nadal – Wyższa Szkoła Biznesu – coś w ten deseń.
Jak widać – więcej niedomówień – niż stwierdzeń.

Jedno jest pewne.
Tu-tam się po raz pierwszy spotkali z Penelopą. I to jedyna rzecz pewna – może i nawet na całe życie.

Ona – w krótkiej czarnej spodniczce do połowy uda – w koszulce z krótkim rękawkiem – ale nie na ramiączka – ciepła wiosna była – to była połowa maja. Jeszcze trochę prawie nieletnia – z jedynką z przodu. Stała przy głównym wejściu Teatru – ale bliżej – pod tablicą pamiątkową. On – siedział na skwerku, na ostatniej ławce – trzeciej albo czwartej od ulicy. Za sobą miał pomnik Kochanowskiego – dość nieładny mówiąc szczerze pomimo – który to bodajże przed Wojną (II) stał w okolicach lub na samej Starówce – został schowany – uratowany – i po Wojnie (II) postawiony – za jego plecami. Z Kochanowskim zresztą to cała legenda Miejska – jak to legenda – zmarł na zawał na schodkach do – aktualnie zwanej – agencji towarzyskiej. A i Kochanowski Radomski. Bliski kolega – przyjaźń to jednak bardzo mocne słowo – o gęstości i intensywności – miłości – więc przyjaźń – używanie słowa przyjaźń – musi być bardzo bacznie, ostrożnie i uważnie – używane. Bliski kolega – uznany  Poeta – uczy w Kochanowskim – najlepsze LO w Radomiu – coś jak Unia Staszic – Zamoy to jednak chyba nie – i bardzo dobrze.
Siedlecki Prus – do którego chodziła – Penelopa – choć wtedy nie była jeszcze Penelopą – i przyjechała – Tu – na studia – filologię romańską – pod koniec I roku – w połowie maja – spotkali się – właśnie tam. Czasami myśli – że to idzie Krzyżowo – i dobrze – on – wtedy jeszcze żaden Don K. stał się jak Prus – ona – wtedy jeszcze – choć nie długo – nie Penelopa – stała się jak Hetmanka.

I w owym Radomiu – bliski kolega – uznany Poeta – ale i przede wszystkim – bardzo dobry człowiek – bardzo dobry człowiek – ludzie do niego lgną – i słusznie – uczy polskiego u Kochanowskiego. I z jakiejś antologii – zupełnie o tym nie wiedział – w jednej z antologii – którejś z grup poetyckich – które prowadzi i się zajmuje – dopiero tam – wyczytał – że Malczewski – to Radomianin – w ogóle o tym nie wiedział, a co ważniejsze nie zwracał na to uwagi – i w jednej z takich antologii – powarsztatowych – grup, które Adrian Szary prowadzi – zwrócił uwagę – go zafrapowało – że Radom z Malczewskiego – dumny jest bardzo – i wręcz hołubi. Ciekawa – ciekawostka – z kategorii ciekawostek.