I znów odbili się od siebie. Jak dwie kule bilardowe. Poleciały w innym kierunku – i w innym kierunku – niż w siebie uderzały. Wszystkie zostały na stole.
Który jest pełnymi – a który połówkami? A może obaj się pełnymi, obaj połówkami? Bo jak innymi – oznaczałoby – że ze sobą konkurują grając. Te same – grają w tej samej drużynie. Bo – zwycięskiego składu się nie zmienia. W Lidze Mistrzów? Obaj?

Białą gra chyba tylko Bóg – Fate (niektórzy czyt. Karma). A czarną zostawia się na czarną godzinę – chyba że wpadnie wcześniej – przypadkowo – wtedy – przegrywa – się. Taki samobój – jak i może samobójstwo. W tej grze – zdarza się – jest. Nawet jeśli nie popularno – się – jest.
Bo – najlepiej – tylko papierosy – są – Populares – ponad Wszystko.
A dziur jest zawsze sześć. Kul – jedna biała, jedna czarna. I połówki – całe.

– Z okładką Ci powiem – można ją samą czytać. Te palce – rozłożone – to chyba z Blake’a? Ten cyrkiel (z palców). Oświecenie – epoka rozumu? I oczy patrzące – jak z Maleńczuka – w człowieku jest Strona: Fizyczna – Duchowa – i – Ponad.
Nic nie mówi. Tylko patrzy – trochę z zdziwieniem, trochę z niedowierzaniem. Patrzy jak na sytuację typu:

– A co mam mówić?

– Cześć, nazywam się – tak i tak, jestem pisarzem.

– To człowiek od razu pomyśli – nie dość, że świr – to jeszcze debil.
Ktoś pyta – odpowiada. Nie pytany wprost – gada – o dupciach Brzoskwin.

Patrzy w notatki – zapisane hasło – skrzydła, sztuczne, doczepiane – ale motyle.

– To coś z Ikara.

– Wszędzie, zawsze jest coś z Ikara. – Myśli sobie, że u niego to jednak – wszędzie, zawsze – coś z Don Kichota – i Prometeusza. Choćby tu i teraz. Bo teraźniejszość jest nam dana jako Dar. I Słowo Boże – musi się wypełnić – musisz dosłyszeć Słowo Boże – i się skończy – dopiero jak się wypełni – gdy zakończy.
Zerka w notatki.

– W jednym – pod koniec – w drugiej połowie – bardzo mi się to podobało – że coś skrzydła, których nie można nauczyć powietrza, wiatru – próbuje sobie przypomnieć jak najdokładniej – że nie mają siły nieść człowieka – a w innym – że sny to walka ciała z bólem – coś ni tak ni nie – mówi – bez związku – ze sobą.
Jest trochę wku na siebie – nigdy nie miał takiej czystej kartki w swoim umyśle – a notatki są na kartce. Nigdy nie miał problemów – aby z haseł wrzuconych na kartkę – stworzyć, odtworzyć – pełen obraz.

– Nie pamiętam tego. – Odpowiada Rafał.

– Bardzo mi się podobał ten motyw – skrzydła – których nie można nauczyć – wiatru. – I szpera i szpera w swoim umyśle, aby powiedzieć więcej. – Jeszcze wracając do okładki. – Ma zapisanych kilka haseł.

Słabe to – słabe – jakby był sam w cały weekend – a Penelopa i Atena – pojechały do jego Teściowej. Tej mitycznej Osoby – od wieków. Która – To – wywalczyła – sobie – pół czasu (myśli – uwagi) z mężem – pół czasu (myśli – uwagi) z Matką.
Słabe to – słabe – czysto życiowe. Naturalistyczne?
Bo przecież – i podobno – John Cage – majstrował – w nutach – wybieranych teoretycznie – na chybił-trafił. Rzutem kostki?
Wybiega myślami – w przód. W dłoni – przed sobą – ma kartkę z notatkami – a wydawało by się, że jak na dłoni – przed sobą – siedzącego Rafała – już dawno stracił wszelkie – serce jak na dłoni. To już nie ten czas – nie te czasy – w jego Wędrówce – Duchowej vel Artystycznej.

Wybiega myślami – jak wyjdzie od Rafała, z CKu – którędy?

Prosto w Kołłątaja – i w Plac Litewski – McDonald to żadne halo, halo – chyba tylko dla randkowiczów. Prosto – Deptakiem.
Czy w Peowiaków?
Dwie drogi. W lewo, w Kościuszki – i przy Czechowiczu – w Plac Litewski – i prosto Deptakiem?
Prosto – do końca – przy Teatrze – wejść w kawałek Narutowicza – i Placem Wolności?
I dalej – w lewo – przy fontannie Koziołka – w Deptak – czy Placem Wolności – i Kozią – wejść w Plac Łokietka – twarzą w twarz – z Bramą Krakowską?

Patrzy na kartkę – czyta, czyta – tych kilka not – haseł – a przed oczyma – wybiega – w przód. Sytuacja niekomfortowa – nigdy nie miał z tym problemów – teraz – tam, wtedy – te hasła nic mu nie mówiły – były puste – bez znaczenia poza sobą – ciężko mu.

– Ta droga kręta – jak sama nazwa wskazuje – między oczami – między stroną Duchową a Ponad. Trudna.
Rafał przytaknął.

– I w tamtym jednym wierszu – to jak u Ciebie tu – być – mówi z nim – jak teraz tu z Tobą – otwiera – się – wstaje – wychodzi. I tło – książki. Pod koniec – chyba ostatni.
Przytakuje (chyba).

– I w którymś – napisać siebie – przekroczyć granicę. I te – najwyższe oczy – w ptakach – jak mówiłeś o Tokarczuk – że IV wymiar w literaturze – jeszcze takiego nie ma. A poetyka – nie wiem dlaczego – on bardziej kostyczny – jak dla mnie – cokolwiek to oznacza – poetyka jak u Siwczyka.

Nie wie dlaczego – ale chciał podnieść dłoń – do góry, na wysokość głowy, oczu – otwartą stroną do góry – i kilka raz, dość szybko – dotknąć, złączyć opuszkami – kciuk, palce wskazujący i środkowy.
Przytakuje. Trochę się chyba spocił – jak Szulc – pod wiatr.

– Będę miał zajęcia. – Patrzy i stwierdza. – Na uczelni.

– Z poetyki? – Jest pewny.

– Tak.

– Ale to, to, będzie to Creative Writing? Inne uczelnie mają – kierunek – wydział – czy jak to zwą.

– To początek będzie. Mam brać udział.
Chyba nie użył „w tworzeniu”.

– Ty poetyka?

Przytakuje głową. Szkoda, że nie spojrzał wtedy w jego oczy – co w nich było – jakie były. Czy Ptaki?

– Powiem Ci szczerze – że wcale się nie dziwię – że jesteś uznanym Poetą. Masz Dar od Boga.

Przytaknął? Usiadł za biurkiem.

Zrobił to – tak naturalnie – jakby to było dla niego – naturalne.

Przed oczyma widzi drogi – którymi mógłby pójść – zastanawia się – którą wybrać – która finalnie, każda – prowadzi w to samo miejsce.
– A, zobacz – sięga do siatki płóciennej i wyciąga kilka książek – też te zostawił w Hecy –  tomiki znajomego, kolegi – Maksymiliana Tchonia. Różne, z różnych lat. – Rafał Milczy. – Powinny Ci się spodobać – podobnie jak Ty – skończył polonistykę – na UJocie – oni, to tam, mówią chUJocie. Powinny Ci się spodobać. – Podaje mu kilka książek – każda praktycznie inny tytuł. W domu też sobie zostawił – kilka, których nie miał. – Może zaprosiłbyś go do siebie, na spotkanie autorskie?

– Zobaczymy, zobaczymy. Popatrzymy.

I tu przychodzi mu do głowy – zapytać? Czy to jakoś tak nie może niezręcznie?

– Rafale, mówiłeś, kiedyś, że chciałeś mnie zaprosić. Wiesz, nie napraszam się czy coś – kwestia tylko – tak czy nie – decyzja – żebym wiedział – tak czy nie?

– Tak. Możesz być spokojny. Na razie mam projekty. Nic kasy z Miasta, z projektów. Trochę ludzi.

– Rafale, daj spokój. Mnie nie bierz pod uwagę z kasą – nie muszę. Możesz mnie wcisnąć – gdziekolwiek – w zastępstwo. Kwestia tylko decyzji – tak czy nie – abym wiedział.

– Tak, tak. Na wiosnę. Na pewno. Na bank.

– Okay. To wiem na czym stoję. Nie to, że się napraszam. Człowiek – chce – tylko wiedzieć.