Po lewej – coś tam jest – ale kiedyś to tam było – o, Panie – studio Hendrix – i pierwszy sklep – super, niesamowicie wyposażony – w kasety i pierwsze kompakty.

Jako dzieciak – tam się szło – nie kupić, bo brak kasy – tam się szło – jak na mszę z abp. co najmniej – a nawet nie – dziecko rozumie, co to abp. i co to msza z abp. – a tam się szło – się chodziło wzdłuż ścian, na których wisiały stojaki z kasetami i płytami – wiadomo, nic nie kupić – tam się chodziło wzdłuż ścian – i patrzyło – patrzyło – strach nawet dotknąć – się patrzyło, patrzyło – chłonęło się. Tak – to miejsce było miejscem – hmm… czego? Nie miejscem kultu, nie celem pielgrzymek – kult, msze, pielgrzymki – to było znane – nawet 11–12-letniemu dziecku. Tam się szło – hmm… – cokolwiek się powie, nie będzie dobrze powiedziane.

Tam się szło – chodziło wzdłuż ścian – i patrzyło na okładki kaset i płyt.

Hendrix w samym narożniku budynku. Ulica narożna prowadzi w głąb – za kamienice przy Lipowej. Pełno tam garaży – solidnych, murowanych. Idzie się pomiędzy garażami. Dochodzi się do muru Cmentarza na Lipowej – który to jest z 3–4 metry wyżej. Zakręca się w lewo.

Mały wieżowiec – z widokiem na las cmentarny. Z widokiem na las cmentarny i cmentarz. Mały wieżowiec mieszkalny.

Dociera się do rozwidlenia.

Po lewej jakiś budynek parterowy z firmami.

W lewo wjeżdża się w Rowerową. Po lewo budynek sali gimnastycznej szkoły podstawowej – 9 – i nieco dalej – przyległy Orlik.

Po prawej solidny, metalowy płot Komendy Policji. Przy czym Komenda jest nieco w dole. Pomiędzy poziomem ziemi Komendy i uliczką Rowerową jest jakieś 5 metrów różnicy w dół. Tzn. ulica jest około 5 metrów wyżej niż poziom ziemi Komendy – której to budynek jest naprawdę bardzo duży – i zbudowany na planie kwadratu.

Już docieramy do Narutowicza Rowerową.

Po lewej parterowy budynek – jakaś agencja koncertowa chyba – tam bilety można było kupować na koncerty – co oni teraz – w pandemii robią – to nie wiem – może sprzedają przez Internet.

Małe podwórko – i wejście m.in. do Antykwariatu. Bardzo dobrze – aż niebezpiecznie dobrze – wyposażonego. Wchodzisz po 1–2 płyty – wychodzisz z 4–5. A i półeczka z książkami za free i półeczka z książkami za 4–5 złotych. Też niebezpiecznie – bo w domu czeka prawie cała witrynka książek – do przeczytania.

Po prawej ta kamienica, która go fascynuje – Amulet.

Cofa się – przy rozwidleniu – w ulicę Rowerową w lewo – po prawej mała uliczka. Z jednej strony solidny, mocny, metalowy płot Komendy – od tej strony zarośnięty gęstą roślinnością – przeważnie drzewkami – a z drugiej – garaże murowane – przylepione do muru cmentarza – przy czym ten mur góruje nad garażami.

Idąc dalej tą drogą – idzie się – i po kilku minutach – robiąc slalomy chodnikami i między budynkami (wieżowce małe, mały domek narożny przy cmentarzu) – schodzi się w dół wąwozu Głębokiej.

Hendrix w budynku narożnym – Lipowej i uliczki chyba już Rowerowej lub prowadzącej do Rowerowej.

Po drugiej stronie Lipowej – mała, krótka, bardzo krótka uliczka – między Lipową a Chopina. Przejście jej zajmuje 15 do 20 sekund. I jest nawet krótsza chyba niż uliczka między Skłodowskiej a Obrońców Pokoju (na wprost Radia Lublin). Przeważnie z niej są wjazdy na parkingi budynków przy Lipowej i Chopina. Ta kamie- nica przy Chopina to budynek KUL-owski – mieszkają, mieszkali tam pracownicy KUL.

Widziało się dość często prof. Kłoczowskiego – ale brak ręki zauważało się przy bliższym i dłuższym spojrzeniu.
W tej krótkiej uliczce – parterowy budynek – w zasadzie barak. Tam – piekarenka – gdzie kupowało się drożdżówki – idąc do szkoły – a czasami – gdy dziecko głodne, a i długa przerwa była – przychodziło się podczas szkoły.

Teraz to pewnie drożdżówki z Żabki. Już chyba tej piekarenki nie ma.

To były drożdżówki – o, Panie.