Idąc chodnikiem wzdłuż tego osiedla – Zana – w stronę Nadbystrzyckiej, Paco – wchodzi się również w jakby korytarz światła – po obu stronach chodnika szpalery drzew – z tym, że – ten korytarz – nie jest korytarzem światła – on to tak widzi – jest to jakby korytarz nie- ciemności i nieświatła – coś jest w tym tunelu, na końcu zakończonym upustem w światło – coś mrocznego, nie- przyjemnego – aby szybciej ku końcowi i w punkt światła? Nie wie – nie zastanawia się – może odczuwa, że zastanawianie się byłoby w tym tunelu zbyt nie.
Po prawej mijają lekko w oddali, za parkingiem osiedle.
I śmiesznie przylepiony do Zana budynek wolnostojący – domek – no może nie domek, dom średniej wielkości – cóż on tu robi? Jak się znalazł? Jak się uchował? Jak, że tu stoi cały czas? Ten domek – w tym miejscu – jest w jakimś sensie tak tu nienaturalny – jak – rzecz ma się w sobie niesamowite.
Mijają osiedle po lewej, i Paco siłownię – po prawej wcześniej przystanek – na samym rogu lekkiego wzniesienia wieżowiec – a do wieżowca, od strony osiedla – przyklejony parterowy budynek – który to jest biblioteką. Dawno tam nie był. Ale kiedyś wchodząc, przy wejściu była półeczka, na której stały książki do oddania, za symboliczne 1 zł – można było upolować coś dobrego i ciekawego – raczej bardziej bliżej rejonów klasyki – niż nowej, najnowszej literatury.
Skręcają w lewo, w Nadbystrzycką.
Z lewej Kościół – dawny przy Politechnice – ta sama Parafia – ten sam. Proboszcz – nauczyciel religii w Zamoy’u – druga połowa lat 90.
Z prawej – akademiki Polibudy.
Wcześniej w zagłębieniu – wzdłuż drogi – budynki, budyneczki – jakieś knajpy, restauracja jedna, chyba druga.
Po lewej mijane 4–5 domków.
Pierwszy jakby przylepiony do Kościoła i parkingu – otwarta przestrzeń – mechanik i jakieś jedzenie dla przyszłych inżynierów – bo to trasa Politechnika–dom/stancja. Drugi – bardzo dziwny – niewidoczny z ulicy – cały płot zarośnięty z drzew i krzewów – niewidoczny dom i co tam jest w głębi.
Trzeci – lekko w głębi – z trawnikiem od strony ulicy – jakieś tam kursy malarstwa i chyba dla ludzi startujących lub już i nawet będących na architekturze. Coś pamięta, że na Politechnice kiedyś nie było architektury – tylko tak zwana urbanizacja. Ale chyba stworzyli – i ktoś mu mówił, że ta lubelska to jakby szkoła lwowska, a nie warszawska – lwowska, bo krakowska – a krakowska stworzona po Wojnie (II) przez profesorów lwowskich.
Czwarty – jakiś budynek lekko w głębi – widoczny – nic szczególnego. Chyba?
Piąty – narożny – dziwny – zajmuje prawie cały obszar fakt niewielkiej działki – pokryty blachą zwykłą falistą – przedziwny. Choć na swoim terenie ma kilka billboardów – więc jest za co żyć.