Wychodzi w miarę sprawnie, żeby nie obudzić córci ( jeśli jeszcze śpi, przeważnie nie) – nie dlatego, aby Jej nie obudzić – ale, aby, gdy obudzona, nie zaczęło się – przytulanie, całowanie – tatu, tatu – wychodzi.
Przeważnie – nie zawsze.
Wychodzi z klatki – wychodzi ze studni bloku – bloczku w zasadzie – wchodzi na chodnik otwartej przestrzeni – rzuca okiem na zegarek – 1 czy 2 przystanki do przodu? – musi mieć jeszcze zawsze 5 minut na papierosa – i rezerwowe maks. 4 minuty do autobusu – a bo może wcześniej przy- jedzie – nie wiadomo – lepiej postać, poczekać.
Więc leci w trasę. Wzdłuż Sz. Na samym końcu – początku – numer 1 – i to ostatni numer nieparzysty na tej ulicy. Taka jest. Tylko jeden numer nieparzysty – reszta i wyłącznie parzyste. Taka zabudowa.
Mija po lewej przystanek na wzniesieniu przy ulicy – Sz. lekko w dole – za Sz. już wąwóz – św. Jana Pawła II – czy nawet parkiem zwanym. Ładnie o wszystko to zadbali. Skwer Jana Pawła II z dębem posadzonym – kwiatami – i intencją (chyba raczej Intencją – jak przy Różańcu) – na murku ukształtowanym w półkole – „Miłość mi wszystko wyjaśniła” – dobre, świetne, trafne – jak cholera prawdziwe – a najprawdziwiej słyszał to, jak śpiewa Federacja. Gigant – giganci – bez dwóch zdań. Więc już.
W innych miejscach – korty tenisowe. Skwerki – z placem zabaw z drewna – mówią na niego, że Górale podarowali Lublinowi.
Muszla koncertowa – choć jednak bardziej wiata murowana – w lecie śpiewy, tańce – przede wszystkim kościelne. I pewnie jakaś polityka – choć nie lubi tej Kurwy – kurwy – polityki – polityka to dla niego Pierwsza Kurwa Wielka Nierządnica.