Z zaciekawieniem sięgnąłem do po kolejną książkę, współpracującego z naszym portalem Piotra Kaczorowskiego. Szósta publikacja, „I’m love supreme” to kolejny krok w twórczym rozwoju autora. To dobrze nam znany Lublin, szara codzienność przetykana rodzinnymi radościami (ale też smutkami, lękami), refleksje obserwatora rzeczywistości, który coraz bardziej otwiera przed nami swoje wnętrze.

Ciekawym zabiegiem jest podzielenie rozdziałów na fragment z 1 Listu do Koryntian- zakończenia „Hymnu o miłości”.

„Tak-więc trwają” to bolesne zderzenie ideałów z rzeczywistością – stek przekleństw i wyzwisk ludzi, których wciąż łączy uczucie. (Ja wybrałam Ciebie(…) Ciebie wybrałam – podkreśla żona)

„Wiara” to modlitwa podróżującego codziennie lubelskim autobusem mężczyzny – męża, ojca – zawierzającego Bogu dzień po dniu. Teologiczne rozważania, udręka toksycznych relacji w pracy, frapujące dociekania o polskich ludziach pióra…dorastanie córki „żywego srebra”,

Szeptana, odmawiana w myślach modlitwa miesza się z kolejnymi obrazkami, mijanego komunikacją miejsca  – oswojonego miasta. Już w poprzedniej książeczce, „Wędrówki Józia K.” stolica województwa to ważny bohater opowiadania.

Bystre oko mieszkańca Lublina („Nadzieja”), wspomnienia o narzeczeństwie i poznaniu przyszłej kobiety swego życia (swatem okazuje się być mój druh serdeczny, Adrian Szary – nie tylko dlatego pójdzie do nieba)

I pewna bardzo ludzka sprzeczność. Człowiek wiary, myślący czasem przyziemnie. Powierzasz Stwórcy każdy moment swoich dni, a z drugiej strony nie chcesz, by krew z Twojej krwi, kość z Twojej kości była Tą, która całe swoje życie poświęciłaby Temu, który jest nie tylko Wiarą, Nadzieją, Miłością ale Drogą, Prawdą, Życiem.

Niekiedy drogą cichą, w zakonnym habicie, w klasztornych murach. Rezygnujących z ludzkich przyjemności na rzecz czegoś Niewyobrażalnie Cenniejszego.

Wszystko wartościowe rodzi się na peryferiach

Cieplej robi się na sercu naczelnemu, kiedy jego portal pojawia się na łamach ksiąg. Radości z tego faktu nie krył też Tomek Młynarczyk, który pierwszy dotarł do krzepiącego nas fragmentu o portalu artystycznym jednego z miast Lubelszczyzny.

„Miłość” to jakby dalszy ciąg otwierającej książkę historii o uczuciu trudnym, rodzącym ból i cierpienie. W ostatecznym rozrachunku spraw to uczucie scala jednak głównego bohatera (alter ego?).

Przykuwają intymne chwile, wspomnienia Jana Kondraka odbierającego dziecko z przedszkola, obserwowanego z balkonu, wreszcie mała wiwisekcja mrocznej przeszłości (Sobota), owej „partyzantki życia”, doświadczenia dojmującej pustki, brudu wegetacji. Te dygresje to wielka siła książki – z pozoru ponawianych codziennie rytuałów, czynności, obowiązków, małych radości wspólnych kolacji.

To bez wątpienia najmocniejsza strona najnowszej książki Piotra Kaczorowskiego. Julka, Pan Piękno i Pan Ogień – to bohaterowie jedynie lekko zarysowani, którzy zaciekawiają – jednak drzwi opowieści nie otwierają się na oścież.

Wreszcie „Miłość” – biała kartka, niewypowiedziana, może nie do wyrażenia? Esencja, cel, sedno.

 

Ale w sumie – tak – kocha ją

 

Jakub Hapka