Wchodzi do domu.

Każdy dom – mieszkanie-dom – ma swój własny zapach.
I nie zapach papierosów – pali tylko na balkonie – nie zapach kuwety kociej – czyści codziennie – poza tym to taka jakby budka – ale swój specyficzny – zaduch – zwłaszcza w miesiącach jesienno-zimowych – gdy okna są pozamykane i nie ma przewiewu.
Ma – nie smród – specyficzny zapach-zaduch.

Zdejmuje buty – trepowate-wojskowe-jakby – choć sobie upatrzył fajny model Martensów (już nie młodzieżowe – bo wiadomo) – wchodzi w ciapy – kapcie.
Przecież tak jest zawsze.

Jest cicho.
Atena może spać – lub bawić się z opiekunką.
Jest cicho.

Z opiekunką – nie jest zła kobieta – choć ma się z nią średniawo.
Mała – tylko – ciocia, ciocia – ukochana.

On się niestety nie nauczył tego w swoim życiu jeszcze do końca.
Czasami robi ten błąd.

Niepotrzebnie – daje ludziom (niektórym – nieodpowiednim) wytwory swej twórczości – niepotrzebnie. Chyba – może – wtedy w ludziach – tworzy się jakiś jego obraz – po popatrzeniu na zdjęcia, pisanie i itp. Ludzie – nie, że na złość – nie, że na zło – ale podskórnie, podświadomie – archetypicznie czy antropologicznie – po prostu dostrzegają – w nim – człowieka wrażliwego – wrażliwość. I od tych momentów – relacje się psują.
Nie to, że opiekunka – czy ktoś inny – to źli ludzie – nie, nie o to – po prostu. I relacja się zmienia – na niewygodną – dla niego. Zbyt blisko? Zbyt otwarcie – go widać?
Więc opiekunka – sama w sobie jest okay – ale z nim – od momentu okazania swej wrażliwości – jego – jest z nią – słabawo-średniawo.

Nie umie – tego jeszcze – się nie nauczył – i czasami w życiu popełnia ten błąd – pewnym ludziom – nie można – w ogóle – do chuja – okazywać swego oblicza wrażliwego – poprzez – zaznajamianie z twórczością – własną. No nie można. Kiedy on się tego nauczy?
Podobnie z lekarzami – niektórym stałym, swoim – daje – ale wie jedno – lekarzowi, który byłby w stanie zadać mu ból – mniej lub bardziej świadomie – nie daje. Po prostu.
Dałby swojemu dentyście – przeczytałby – coś się by mu nie spodobało – nie osobiście – i przy robieniu zęba – w jakimś mgnieniu – by sobie ten fragment – przypomniał – i bach – wiertło by się omsknęło – i krzyk bólu. Podobnie – przykładowo z dermatologiem – przy wykonywaniu jakiegoś zabiegu – potencjalnie nie bolesnego – będzie tylko trochę nieprzyjemnie – zbyt długo – o pół sekundy – o to mgnienie z książki – coś nie – za bardzo – przytrzyma patyczek z cieczą do zamrażania – i znów – krzyk bólu. Tak jest – tak robi – ma takie podejście – ze swoją twórczością oferowaną lekarzom. Ten, który potrafi sprawić ból – przepraszam – niestety – to nic osobistego – nie.
Trzecią sytuacją – na nie – jest sytuacja w pracy – relacji zawodowych – a raczej tylko i wyłącznie zarobkowych. Podpada to pod pierwszą zasadę – i może trochę pod drugą – bo chłosta śmiechu – potrafi jednak zaboleć.
To trzy zasady – to zasady centralne-kardynalne – w sprawach około artystycznych (Oferowaniu swojej sztuki. Zapraszaniu – w własną Wrażliwość.).

I – niestety – z Panią opiekunką – spieprzył – złamał pierwszą zasadę.
I trochę się – to – ciągnie.
Gdyby Atena – tak nie była „zakochana” w swojej cioci Milence – i nie oszukujmy się – kobieta ma podejście do wszystkich spraw dziecka – i Penelopa ją także ceni (ale to nie o tym) – pewnie – by ją skasował z życia – ich. Po prostu.

Zdejmuje buty – trochę buciory – choć fajny model Martensów (dla dorosłych) – wchodzi w ciapy – kapcie.
Cicho. Jest cicho.
Wchodzi w duży pokój.

Duży pokój – jest całkiem spory – nie ogromny jednak – nie rodzaj studia.

I – jeszcze jedna zasada – taka dodatkowa, w aneksie – nie opisywanie – wprost – jednak bardziej niż mniej – ludzi z pracy – rodziny – i ludzi znów, którzy są w stanie sprawić ci ból (i mniej i bardziej – i fizycznie, i emocjonalnie, i jakby uczuciowo i wszelkie inne) – jest zasadą – tworzenia literatury? Ostrożności literackiej.

Całkiem ładny pokój.
Taki Jego (s)pokój (wewnętrzny).

Duże łóżko – ich obojga.
Dwa biurka – jedno do pracy artystycznej (osobistej) – drugie do pracy zarobkowej.
Kącik swój – narożny – z płytami, książkami – zdjęciami, obrazkami – Krzyżykami, wizerunkami świętej Matki Boskiej (bo jednak – mówią to i tamto – a on jednak – święta Matka Boża – do św. Jana Pawła II – to jednak – jak jest hard core – rzadko na szczęście – życiowy) – perfumy (wybrał sobie – życiowe – Calvin Klein – linia Eternity – różne kolory – choć Dior Farhenhait – to byłoby coś super – wolałby) – dwa laptopy – jeden na biurku artystycznym-osobistym – jeden na biurku pracy zarobkowej – trochę kwiatów – on dba – on podlewa – on co sobotę przekręca o 90 stopni – aby z każdej złapały światło – witrynka na wprost łóżka – z przede wszystkim książkami do przeczytania – i tzw. szpargałami – dwa pudełka po butach papierosów ze świata – jedziecie? ale super – przywieźcie mi jakąś jedną, dwie paczki papierosów – ale takich ich lokalnych – nie Marlboro, nie Chesterfield – i się nazbierały – dwa całe pudełka po butach – no tylko, że – to jednak dobrze, bardzo – szwagier mu rzucił palenie – po ponad 30 latach palenia – i już nie ma z kim kosztować – oryginalnych Gauloisuw czy japońskich, greckich – na witrynce mini-wieża i dwie kolumny – przy wieży rządek płyt (do wysłuchania) – z przekładką – po lewej do wysłuchania – po prawej wysłuchane – gdy się cały rządek wysłucha – robi się selekcję – które jeszcze chce wysłuchać zostają – których nie – lądują na półeczkach (posegregowanych w różne kategorie – klasyczna/religijna – muzyka polska – muzyka zagraniczna – lata 60 – współczesny jazz polski – współczesny jazz zagraniczny – Hendrixy – klasyka jazzu – lubelskie rzeczy – muzyka folk/etno/świata – afrykańska – Świetlickie – Maleńczuki – i inne – i wynalazki (np. Don Vasyl po Polsku lub Trzaski „Kantry” lub Magda Kuraś „Plony” – bardzo ulubione płyty) – w słupku przy witrynce są – poezja śpiewana i tym podobne/audiobooki/muzyka patriotyczna (np. Kaczmarski lub Tolek Filipkowski) – i też – muzyka higieny ucha – słucha – dwa razy do roku – muzyka filmowa – cicha, spokojna – i na przykład dźwięk lodu-śniegu z podkładem muzycznym – jakieś azjatyckie śpiewające ptaki i dzwonki) – i uzupełnia rządek „świeżymi” płytami. Wieża całkiem dobra – dał pięć – a kolumny wpinane na złote bolce. W aktualnej sytuacji – potrafi wysłuchać – zwłaszcza przy pracy – woli pracować przy płytach niż radiu – około 5-6 płyt dziennie – więc ileś tam dni razy ileś płyt – wieża się trzyma – trzyma się jak ku?&!wa mać – ukochana wieża. Bo nie to, że narzeka – czy coś – ale w przypadku zepsucia się wieży – kupiłby nową – ale teraz dałby osiem.
Wiadomo – w całym pokoju – na ścianach, półkach, półeczkach – zdjęcia – w różnych konstelacjach – ich – Ateny, Penelopy i jego.
I cóż – i to wszystko – już.
I też – w jednym miejscu – pudła z jego książkami.
Ostatnimi – =33= i Love i Wędrowiec i Trójka (od tych można zaczynać – czytać).
No i – się pranie suszy – bliżej grzejnika w jesieni i zimie – ale to przecież norma.
I – wyjście na balkon – tylko tam gdzie pali.
A pod balkonem – przechodnia uliczka – przyjemne miejsce do obserwacji – miłych tylko Pań – to da się wyczuć na samczy instynkt – rano i popołudniu ruchliwie – centralnie na wschód – więc do południa okay – po 12:00 już światła mniej. Ale przyjemnie się pali przynajmniej – w letnie upały – gdy słońce w zenit – i przechodzi na drugą stronę bloku.

Kładzie plecak na łóżku – zawsze z plecakiem – całe życie. Coś jak prawie ślimak.
Rozbiera się z ciuchów po dworze – przebiera się w ubrania po domu.
I już jest w domu.