Dochodzi do skrzyżowania. Dwie drogi – na Krzyż.
W lewo – korytarz. Wzdłuż na ścianach – przeważnie – prezentacje fotografii – jedna ściana z oknami – na Wirydarz. Ależ to mądrze pomyśleli – już scena na stałe jest – i to drzewo – zachowali przy przebudowie – ze 100 może nie – ale z 60-70 na pewno ma lat.
Idzie korytarzem wzdłuż Wirydarza – ktoś się mu zawsze przygląda – ze zdjęć – w lewo Galeria Biała – w prawo – inne instytucje kultury (?).
A tam – ściany – na całej długości i wysokości – „wytatuowane” – przez Mariusza Tarkawiana. Naprawdę – lubi – malować – widać to – na pierwszy rzut oka.
W prawo – przy pierwszym skrzyżowaniu – w głównym hallu – schody na górę – gdzie grzeją się bezdomni – na krzesłach – ale kulturalni – i czyści. Za schodami – skrzydło – korytarz. Tam też wystawy fotografii – choć z tej strony – raczej chyba uznanych – np. Niedenthal. Np. jego street fotografie – z protestów przeciwko likwidacji aborcji – czy jak to zostało określone – nie wie dokładnie – telewizji nie ogląda.
Jedno zdjęcie:
– Patrz – terrorystka kobieca.
– Że co? – Pyta, lekko poirytowana. Do tematu podchodzi emocjonalnie.
– No popatrz. Kominiarka – wyraźnie terroryści takie noszą. A w miejscu wycięcia oczu – czarna koronka-falbanka – jak to zwą? Więc dodać do dwóch dwa wychodzi czwórka (?). Terorystka-kobieca. Terorystka-feministka – feministki by się ucieszyły. I chociaż kłamstwo ma krótkie nogi – ale za to jakie zgrabne – by rzekły.
Wyszli drzwiami awaryjnymi z tego skrzydła – wtedy – te drzwi wyjść nimi – to trochę nielegalne.
Mija skrzyżowanie. Idzie prosto. Przed siebie. Jeńców nie bierze – bo obok feministki nawet nie leżał. Nawet w czasach tzw. Młodości. Szaaa.
Z mgły Wyszedł?
Po lewej – wirydarz. Pięknie.
Stoliki – kawiarniane. Scena już na stałe.
I to drzewo – dwa? – Pięknie to zachowali. Sto może nie – ale z 60-70 lat na pewno.
Po prawej – toalety.
Dobre miejsce – punkt – jak się jest samemu lub z rodziną na spacerze.
A i parkują zazwyczaj – przy Galerii Smaku.
Plac zabaw – blisko do Hecy – blisko Litewski, Peowiaków ze swoimi knajpkami-restauracjami, Teatr z Teatralną, Plac Wolności na wysokości Deptaka – Kozia-Duch Święty – Starówka. Gdzie kto chce, i lubi, i woli.
Zakręcić się wokół Rynku – zajść tu – tam. I wracamy.
– Chodźcie trochę szybciej. Muszę do łazienki.
– Dobra, to ty idź do łazienki. My jeszcze na huśtawkę.
– I wracamy.
Przykra sytuacja z tą łazienką – jest także.
Przychodzą bezdomni – lub okoliczni natywi (bo w domu, u siebie, o Panie, to ja takiego cuś to nawet nie widziałem).
On – tylko pisuar. Obok kabina – wycięcie – od podłogi z 10-15 centymetrów.
I stoi sobie facet – po cieniu rzucanym na posadzkę – widać, że się onanizuje.
Dlatego – Tatu, chcę siusiu – widzi siedzą cztery brzoskwiny 17-nastoletnie – przepraszam, mam prośbę – mogłaby by Pani, z dzieckiem, do toalety, damskiej? – Oczywiście.
Idą. Wracają.
– Bardzo dziękuję. – Częstuje ją dwoma papierosami. Bardzo się ucieszyła, i była bardzo wdzięczna.
– Bardzo dziękuję. – Jest wdzięczna – i wdzięki naprawdę ma porządne. Dobrze wychowana osoba. Z takimi dobrze wychowanymi osobami – jest dobrze przebywać. Czasami może i przyjemnie – bo to dobre wychowanie – pomaga w życiu i na co dzień. Z takimi osobami warto przebywać – dusza się cieszy, a serce raduje – gdy z tak grzecznymi osobami ma się kontakt. To podnosi na duchu – i czyni natchnienie – może – że jednak świat jest tak przyjemny – w swym odbiorze. Dobre wychowanie to podstawa – jedna ludzi – czyni z nich przyjaciół – swoich – siebie. Być wdzięcznym – takiej osobie – to się sam Anioł raduje – i gdzieś tam coś – podszepce – skrzydełkiem albo oboma machnie – to aż lżej człowiekowi – na Duszy – w Sobie. I dobre wychowanie – takich właśnie Pań – to jest klasa sama w sobie. Tu nie trzeba dużo mówić – wystarczy – spojrzeć, usłyszeć – i dziękuję, dziękuje. Tak – takie sytuacje – sprawiają – że jednak – ktoś – wierzy w sens życia – i codzienności. Bo – sens właśnie jest – w takich – dobrze wychowanych – i uczynnych – osobach – Paniach…
…Tatusiu, tatusiu, uważaj – bo wpadniesz na drzwi.
Na wprost – biblioteka.
Cała geneza (świata) – teraz – tutaj.
Wcześniej – podczas przebudowy CKu – w budynku Sanitasu.
Wcześniej – w starym CKu. Wchodziło się na piętro – po lewej – pokoje różnych instytucji kultury – i Centrala. W prawo – korytarz – często, gęsto, zawsze – wystawy malarstwa, fotografii itp. – z końcem korytarza – po prawej Szkoła Jogi – och, jakże on by chciał – ćwiczyć – kiedyś – w wieku studenckim – ćwiczył – ale było fajnie – fajnie by było wrócić – bardzo by chciał. Miał kiedyś nawet bardzo dobrą książkę – do Jogi. Podział na tygodnie. Pierwszy tydzień – rozgrzewka jakby – pięć Asan – i ćwiczenie oddechowe. Bardzo. Drugi tydzień – trzeci. Chyba kończyło się na piątym. I znów pierwszy. Kółeczko. Super – super było – jakże by chciał wrócić – do Jogi. I też – jego otyłość – niezbyt dużo ruchu (no, niestety – nikt za niego roboty nie zrobi – a Mała jak to Mała – tydzień w domu – tydzień w przedszkolu – spacery). Och, jakże by chciał. Czy może Pani teraz – to zrobić? Popatrzeć – popatrzeć tam – zrobić gest – wink okiem – westchnąć – spojrzeć. I już. Już będzie ćwiczyć Jogę? Jakże bym Panią prosił.
Na wprost – biblioteka.
Był raz na Warsztatach Literackich prof. Bagłajewskiego. Już wtedy pisał. Już wtedy prozę. Profesor go wyróżnił – aby przeczytał swój tekst – fragmenty – na głos. To chyba były fragmenty tekstu „Velvet TeadyBear” – dość dobry – nawet teraz – mu się wydaje. Przeczytał – ludzie się trochę podśmiewali – bo i taki był tekst. I na koniec – poprosił – spytał – profesora – czy możliwa by była publikacja – prof. trochę spąsowiał – a były to czasy, gdy ukazywały się „Kresy” – może spojrzał tam i tu – westchnął. Oczywiście – nie ukazało się w „Kresach” – ale spojrzał tam i tu – westchnął – i ukazywać się zaczynały – krótsze rzeczy prozą – w innych pismach. Pamięta – w „Akancie” – „Tyglu Kultury” – i tu i tam. Spojrzał tam i tu – westchnął.
Wcześniej – biblioteka na Konopnickiej. Na odcinku – Krucza / Narutowicza. Ta mała kamienica – ten mały pałacyk – wyglądający zbudowany za cara – prosta budowa – może dla jakiegoś oficera carskiego. Tam. Była. Biblioteka. Na parterze.
Szefem był – Boguś. Boguś? Nie pamięta nazwiska.
– Boguś? Zmarł na raka. – Mówi mu kultowa postać kultury – po co zaraz nazwiska, imiona – chłopak, który wydaje się, że się jąka – ale nic a nic się nie jąka. Kultowa postać.
Boguś. Zanosił mu pierwsze próby literackie. Oczywiście wiersze.
Miał – jego jeden, dwa tomiki? – chyba coś Contre Argare?
I jak to poeci – widział go w okolicach Abramowic.
Ot taka – życiowa nauka. Jak i z filmu „Papusza”.
Duża prawda – prawdziwa.
– Atena, kiedyś zrozumiesz, że każdy poeta musi przez to przejść. – Mówi do Ateny, podczas urlopu w Krasnobrodzie, a w telewizji „Papusza”
– Mała wpatrzona jak w jej ulubione bajki.
– Chyba nie powinna tego oglądać. – Mówią do siebie szeptem – Penelopa i on.
Siedzi na leżaku rozłożonym. Słowa nie powie. Wzroku nie oderwie.
– Kiedyś zrozumiesz. Daj Bóg, abyś się na cudzych błędach uczyła.
Koniec.
– Tatu, tatu – teraz Psi Patrol.
Zawsze coś swojego nowego – zanosi – do CKu.
I też zostawia na półeczce Bookcrossing.
Dlaczego to robi?
– Dlaczego to robisz? Po co?
Skręca się w lewo. Już do wyjścia. Po prawej. Tylne wyjście.
Nad wejściem – belka – stara, może stropowa, kamienna – a na kamieniu wykuta sentencja – intencja – Klasztor tu był:
Złość rodzi Złość – Zacietrzewienie Zacietrzewienie – Łagodność i Zrozumienie to Klucz.
Wychodzi.
Staje. Odpala. Ogień mu otuchy dodaje, może.
Trochę mu wstyd – że nie pójdzie do chłopaków – do Dwóch Kropel.
Ale nie ma ochoty w nic się angażować (emocjonalnie) – i wysilać intelektualnie.
Trochę mu wstyd. Oni znają jego życie. Jemu się chce czegoś innego – jednak – teraz.
Kończy. Gasi. Jak zawsze. Wykrusza resztę popiołu żarzącego się palcami – ściska, gasi – wrzuca do tylnej, lewej kieszeni – nie lubi syfu.
Wraca.
Przechodzi pod belką. Z tej strony – intencja niewidoczna. Trzeba by się odwrócić – nie rzucić okiem przez ramię.
Wraca.