Ej komuchy – słabe jesteście ej wy huje – niedługo was zdepczemy – wdepczemy – w ziemię. (I co mi zrobisz – komuszyno – pachniesz jak gówno i szczyny – i fetor z latryny) komuchy – zaraz – już niedługo – was huje – dorwiemy – zamkniemy w jakiejś piwnicy – i wam wyrwiemy włosy, paznokcie – i jądra zmiażdżymy. Otwórz buzię – komuszynko – a napluję ci do środka, głęboko. komuchu – jesteś huj. I co mi zrobisz – tu i teraz? Tu – i – teraz. Więc idź się spij – komuszyno – karle – bękarcie – człowieczy. komuchu – ty kurwo – ty brudzie ludzkości – z spomiędzy pośladków. ty – szczyno – w herbacie. wy – gówno – co kazaliście ludziom wierzyć, że gówno to wy to schabowy – i jeszcze chwalić – że pyszne, że smakowało – wy gówno – i koń na blachę szczał – wam w usta – komuchy. wy – złodzieje pospolici – cukierków dzieci – zapałek – i sraj taśmy. wy – co wasze jądra spermy nie robią – wasze łona – wypalone w środku – i dobrze – nie będzie więcej was komuchów. wy – wielbiciele kondonów zużytych – co kładziecie na oczy – bo zmarszczki leczy – i lubicie ssać – zużytego kondona – bo to dla was źródło witamin. wy – amatorzy krwi kobiecej – co ją do potraw dodajecie – wyciskając z waty – bo podpaski to wymysł Wolności. wy – ciągasz – używaną prezerwatywę z pustego kartonu po soku – i słusznie – skoro partia dała sok – to słuszne – smakowało bardzo – nie tak jak Ci pomiot – Wyklętych – Pileckich – Powstańców – że że – wasz ukochany komunizm – to gówno – a wy każecie wierzyć, że schabowy – i go jeszcze do tego chwalić – że smaczny. wy – komuchy psie serca. wy – komuszyny – mogliście spać bez problemów – gdy za ścianą paznokcie wyrywali – jądra miażdżyli – a przy Mozarcie nie mogliście zmrużyć oka – zboczeni – wy – perwersi złego. wy – huje – nawet nie huje – ptaszki maciupkie. wy – ślepoki wydziobane – szliście pod sztandarem – który tak naprawdę jest Całunem – Całunem zdjętym z Pileckiego, Franczaka, Dekutowskiego, Inki i wielu innych – nawet tego Kurwa nie umiecie – nie umieliście kurwy – nawet patrzeć – wy – komuchy – ślepoki wy – jebane. wy – komuszyny – lubicie ssać – robić laskę – szczurom wronom gnidom karaluchom – tylko takie są wasze umiejętności – nikt inny na was nie zwróci uwagi – chyba, że rzygnie – na wasz widok – i nie ciała – twarzy. Nawet gazetą nie da się zasłonić – i pojechali. picze uwiędłe – od urodzenia – jak wydziobane słoneczniki – gorszego kwiatu łopianu – bo sraj taśmy nie było – gówno z dupy podcierali. I – nie mówcie mi – wy – kolaboranci – nie idźcie tą drogą – bo nas jest więcej – już – tam – popatrz – za wami stoi – mój – i zaraz wam przypierdoli od tyłu. A – spójrz za mnie – wy – kolaborancie – już za mną stoi – mój – i osłoni mnie tarczą. wy – morozowy – zakablowaliście na Ojca Matkę – że się modlili – i ich na Syberię pognali. wy – szczurzaste – dla was komuchnizm – bliższy i ważniejszy – niż Matka Ojciec i Bóg. wy – mózgotrzepy – wypłochy – wszy wszędzie – idźcie sobie siądźcie na sedesie – już zaczynajcie miąć wasze „trybuny ludu” – wasze „nie” – żeby wam się nieco przyjemniej gówno podcierało – usiądźcie se na sedesie – sedes to wasz tron – a królestwo szambem.
Ja – w to szambo – wrzucam granat.
Ustawić się komuchy – rządkiem wokół. Równiutko, równiutko.
Ładnie to zrewitalizowali.
Cały skwer Kaczki. Drzewa zostawili – bo u nas – w Lublinie – to cała armia za drzewami stoi – i bardzo dobrze. Place zabaw dla dzieci. Mury – cały wzdłuż – wykorzystywany. Murale itp. – aktualnie – historia Polski / Lublina – w wielu symbolach-obrazkach. Na ławeczkach elegancko. Pomnik – Matki Sybiraczki – prawie jak św. Matka Boska – bo (prawie) świętymi Były.
Skwer przed CK. Tam kiedyś – o Panie – pętla autobusowa. Tych autobusów co – wiele lat – lecz nie dekad – siedzenia z skaju czerwonego – w lecie strach siąść, żeby się nie przylepić – w ziemie – no zima no zima – zimno musi – szalik, czapka – też rękawiczki – czasami dłonie do rurek przymarzały.
Dziś już – jaka ta pętla – tak i autobusy. Piękna – elegancka – nienaganna – jest życie – ławeczki, drzewka, standy wystaw fotograficznych – i Kapliczka – zawsze tu była – Chrystus zawsze (Frasobliwy) – z nami był. I my pod jego sztandarem – sztandar jak Całun – zdjęty – z Pileckich, Franczaków, Powstańców i Wszystkich – bo cała Nasza Polska – to jakby jedno wielkie jezioro podziemne krwi.
Ładnie zrewitalizowali cały skwer – Kaczki zwany – podczas chyba remontu CKu. Choć to minimum remont generalny – chyba ściany tylko ze starego zostały – coś powyburzali – skrzydła, któreś – nie jak połamane – gdzie Centrala, biblioteka – Hadesu już nie ma. Chyba ściany tylko zostawili ze starego klasztoru – ech – Lubelacy – to tylko w Lubinie – Centrum Kultury (najbardziej prężne) w murach dawnego klasztoru – może dlatego tak to wszystko prężnie Idzie-Żyje-Tworzy-Pracuje. Wewnątrz Pięknie – jakie Prawda i Dobro powinny być. I bije od wnętrza – jakby Źródełko Wody Czystej – co – co ja tu będę – daje Życie.
Pięknie – to wszystko wyremontowali – skwer zrewitalizowali – tak to Dobrze – porządnie zrobione – że się pysiak sam uśmiecha – na Prawdę – My zasłużyliśmy na to wszystko – miejsce i czas – tu i teraz. Jest Pięknie – jest tu nam Dobrze – Prawda, że Prawdziwie – tu i teraz.
W budynku DOKP – Galeria Smaku. Już kultowe miejsce.
Wszyscy – wszędzie – na około – on obiad. No i z CKu – no przecież – Artysta też musi i potrzebuje – porządnie zjeść. A w CKu – Artysta i Manager – to jedno – się uzupełniające Kółeczko. Zakręć. Zakręć. Się w Kółeczku – jak. A powstanie w nas taka sztuka – że oczy wykol – uszy nadstaw – i smakuj naszego życia – Artystycznego – Lublin Smak Życia.
Zawsze – przed – takimi spacerami – wieczorem – przed snem – sobie myśli obmyśla – że zajdzie do Galerii Smaku – ale że pora nie obiadowa – tylko tak – troszkę – jak kogucik swą kokoszkę – tylko na Smaka – nic mięsa z warzywami i symbolicznie ziemniak jeden drugi mały – nie – to nie pora obiadowa – obiad ma w domu – przecież – więc sobie tak myśli obmyśla – że symbolicznie – tylko raptem – racucha – może 2 – naleśniki – na słodko – bo to pora nie obiadowa – obiad ma w domu przecież – ale bez śmietany na słodko – i coś w tym stylu i w ten deseń – a później jak zawsze. No, trzymaj się chłopie. I – idzie dalej. Nie daleko dalej – no ale znaczące dalej. Miń – mówi głos wewnętrzny – podobny do głosu Penelopy. Mija.
To tak jak z tą jego cukrzycą – w którą on za ch nie wierzy. Bo to jest tak z jego cukrzycą. Jak teraz z lekarzami – wszystkimi – i farmaceutami. I – tak dalej.
– Dzień dobry.
– Dzień dobry. – Może nawet jak ze Świetlickiego.
Cisza.
Cisza.
Nawet nie zauważył – jak mu Pani doktor patrzy w oczy.
– Cukrzyca – 250 zł proszę – następna 200.
I on w to nie wierzy – za ch i w cholerę. W tą jego – swoją – cukrzycę.
Zbliża się do CK. A w zasadzie jest blisko CK – wszystko w tym rejonie – jest blisko CK. Zbliża się do Głównego Wejścia do CK. Można jeszcze – od tyłu – jak się wchodziło do Hadesu. Czasami.
Kończy papierosa. Jak zawsze. Wykrusza resztę popiołu z żarem palcami z peta. Rzuca do śmietnika – a jak nie ma śmietnika – w tylną lewą kieszeń.
Nie lubi. Nie lubi rzucać – na chodnik, ulicę, ziemię. Jeden brud – smród – i syf towarzystwo.
Tu – zbliża się do CK – jest blisko CK – tu wszystko jest blisko CK – zbliża się do Głównego Wejścia CK – są śmietniki. Wykrusza resztę tytoniu i żar palcami – i wrzuca w śmietnik.
Robi parę kroków przed siebie. No przecież przed siebie – a nie nie – kolego – można i za siebie. Tyłem – jak podobno rak. Nie ważne.
Chodnik – na szerokość – przecina chodnik – wykonany z kamieni brukowych. W zimie jeszcze jako tako. W lecie w sandałach – oj – czuje się.
Po lewej – dwie ławeczki – po prawej – pomnik.
Matka (Boska) Sybiraczka – Boska – zaiste – przeszła tyle dosłownie – Drogę – podobnie jak św. Matka Boska.
Taki jeden – z Kazachstanu – repatriant. Zawsze z szacunkiem – gdy go widzi na Mieście.
– Dużo Was – Nas – zostało?
– Już prawie nikogo nie ma. Ale wszyscy do Moskwy – język polski dla nich bardzo trudny.
Z tego co mówił – mają wsparcie – rządu, organizacji, instytucji – w Polsce – i dobrze. To jak Nasza Rana nie zagojona – a w tamtych warunkach – to śmierć pewna.