W każdym bądź razie – jest półeczka z muzyką klasyczną i religijną – półeczka z muzyką polską – półeczka z muzyką zagraniczną – półeczka z muzyką lat 60. – bluesy i tym podobne – półeczka ze współczesnym jazzem polskim – półeczka ze współczesnym jazzem zagranicznym – Hendrixy – klasyka jazzu – słupek wysoki z muzyką bardzo, bardzo autorską – tzw. muzyką świata – oraz lubelska i lubelskimi zespołami / projektami – a na słupku stoją płyty poezji – audiobooki profesjonalne lub bardziej robione chałupniczą metodą – różna różniasta poezja śpiewana – profesjonalnie, semi-profesjonalnie lub amatorsko nagrana – i Tolek Filipkowski (którą to płytę kupił przed wejściem do Historycznej Sali BHP w Stoczni w Gdańsku).

Przy czym – tzw. półeczka – poszczególne kategorie / gatunki – ma swoje własne zasady.
Na przykład na „półeczce” – współczesny jazz polski – jest Stańko.
Na „półeczce” – współczesny jazz zagraniczny – jest Coltrane.

„Półeczka” – klasyka jazzu – na przykład – Chet Baker – Django Reinhardt – Dave Brubeck (płytka z „Take five”) – i Miles Davis – choć i coś jego jest na „półeczce” współczesny jazz zagraniczny – a w klasyce leży między innym – jego koncertówka z końca lat 40. – z Paryża – może wtedy miał ledwo 18 lat skończonych.

U Hendrixa – oczywiście te trzy płyty studyjne (bardzo lubi piosenkę „Castles made of Sand” – mało znana – pra- wie wcale) – jakieś składanki – ale przede wszystkim koncertówki. Jak to powiedział Pan z Konopnickiej – do którego co jakiś czas zachodzi pograć na gitarze – kawałek piwnicy niesamowicie wyposażony w instrumenty, piecyki, klawisze kilku rodzajów, efekty, przestery – ma nadzieję, że się nie obrazi – ale On jest takim właśnie – i On – zawsze – o Hendrixie – przecież on za każdym razem grał piosenkę inaczej – no właśnie – odpowiada on.
Także ma kilka koncertówek.

Ostatnio odkrył piosenkę z tytułem bodajże „Thank You Babe” – wsłuchiwał się – to piosenka, podziękowanie – dla ówczesnej dziewczyny jednego z Stonesów. Ona go odkryła – zabrała do Anglii – Uratowała mu Życie. W Nowym Jorku Hendrix już wiódł bardzo nędzną egzystencję. Jeszcze jammował w klubach – ale już zaczynał handlować dragami i brał się za bycie sutenerem czy alfonsem – bardzo podłe życie – i w ostatnim momencie – ta dziewczyna usłyszała go w klubie – i wzięła do Anglii.

Na pierwszy koncert przyszli wszyscy – Burdon’y, Clapton’y, Page’e – jak go usłyszeli – oniemieli. I tak, tak dalej.
Zresztą nie ma sensu kupować każdego Hendrixa – który się ukazuje – a cały czas się coś ukazuje.
To już trzecie pokolenie – które żyje z Jimiego Hendrixa – cały czas coś remasterują – coś majstrują z dźwiękiem – i wypuszczają. Już trzecie pokolenie – masa ludzi – a muszą z czegoś żyć. Przecież.
Więc nie ma sensu kupować każdego Hendrixa, który się ukazuje.

Na górze słupka stoją płyty „poezji” – audiobooki profesjonalne (choć nie jest ich wybitnym kolekcjonerem) – rzeczy bardziej domowo zrobione (nie umniejszając nikomu) – jakaś Kuźnia Bracka, jakiś Rebelka.
Także bliski znajomy Radomski Poeta Adrian Szary (kilka – bardzo porządnie zrealizowanych).
Jakieś poezje śpiewane – coś jest Krainy Łagodności – ale i Rozsypaniec – z udziałem Lubelskiej Federacji Bardów – razem, zespołowo – ale i solowo.
Jest Stasiuk z Hajdamaki.
Nad Grzesiukiem się zastanawiał – ale raczej na „półeczce” muzyka polska.

I, Tolek Filipkowski – utwory ogólnie określić można – sierpnia ’80.

Zasada słuchania płyt jest bardzo prosta – i ma długość, jaka jest między miniwieżą a kolumną.
Z każdej kategorii wybiera sobie po kilka płyt i układa je w „półeczkę” przy miniwieży dość dobrej, porządnej marki Teac (chciał Technic’sa, ale nie produkują już), a do tego kolumny w deseń drewna – wpinane na złote bolce.
System słuchania jest dość prosty. Wysłuchania.

Gdy przesłucha cały rządek, „półeczkę” – następuje selekcja – mieści się około 30–40 płyt.
Między płytami wysłuchanymi po lewej a płytami do wysłuchania po prawej znajduje się przekładka zro- biona – po prostu – z jakiejś karty telefonicznej po SIM – czy jak to się zwie.

A więc po wysłuchaniu całego rządku, „półeczki” – następuje selekcja.

Wyciąga płyty i na łóżku segreguje je w trzy kupki. Płyty do odłożenia – płyty do ponownego wysłuchania – i trzecia kupka – płyty do przemyślenia – albo zostają do wysłuchania albo wracają na właściwą sobie „półeczkę”.
Płyty do ponownego wysłuchania lądują z powrotem między wieżą a kolumną.

Płyty do schowania – na razie – lądują na biurku.
Po czym, dokładnie, bierze każdą płytę do zastanowienia się – w dłoń – i decyduje – wysłuchać jeszcze raz czy odłożyć. Czasami są płytki, które i by może jeszcze posłuchał – lecz stwierdza do siebie – może nie – bo mi się przejedzą – i później nie będzie chciał w ogóle na nie patrzeć. Więc dokonuje selekcji.

Gdy już jest po segregacji – puste miejsce na „półeczce” przy wieży uzupełnia płytami z „półeczek” poszczególnych kategorii – czasami wychodzą mniej więcej 2–3–4 płyty z każdej. I tak uzupełniona „półeczka do wysłuchania” płyt przy wieży czeka na wysłuchanie.
Natomiast płyty z biurka układa z powrotem na „półeczki” – każdą do swojej kategorii.
I tak dopełniony rytuał – kończy się – z kartki dnia obowiązków – wykreśleniem formułki „Zmienić Płyty”.

Raz na jakiś czas – rzadko raczej – od Wielkiego Dzwonu Wawelskiego – wybiera – selekcjonuje – płyty z „półeczki” muzyka polska.
Tzn.: wyciąga wszystkie płyty z tej kategorii – i te, które chce wysłuchać, odkłada na bok – natomiast te, na które nie ma ochoty – lądują z powrotem na „półeczkę”.
Wybranych płyt jest może około 70 – i stoją sobie w witrynce pod wieżą – i je słucha systematycznie.

Zajmuje to trochę czasu – no ale cóż – jak się chce, to trzeba. Analogicznie dzieje się z „półeczką” muzyka zagraniczna. Na podobny ruch – decyduje się – w przypadku – „pół- eczki” współczesny jazz polski – i – „półeczki” współczesny
jazz zagraniczny.
Oraz – ze słupka – muzyka – bardzo, bardzo autorska – tzw. muzyka świata – i rzeczy lubelskie.

Płyty zamawia – tylko – kilka razy do roku – 2–3 razy – ale w paczce po 12–16–20 płyt.
Lista płyt, które chce zakupić, znajduje się w komórce – i gdy nadchodzi ten moment – wyszukuje sobie w Empiku – i prosi Penelopę, aby mu zamówiła.

Często raczej – prosi kogoś znajomego o ściągnięcie czegoś z Internetu – są bowiem płyty, których chce wysłuchać – ale uważa, że nie są warte zakupu tzw. oryginałów. Takich płyt i muzyków jest dość wielu.
Jego kolekcja, można stwierdzić, składa się z ok. 40% właśnie płyt wypalanych z mp3.
I są jeszcze – dawne, dawne – płyty kupowane u tzw. Ruskich na targu – ale już ten czas minął – i chyba dobrze.

I nie jest on typowym zbieraczem płyt – płytofilem to już w ogóle.

Nigdy nie czyta książeczek – i też w ogóle nie zna utworów po tytułach.
Nie jest również zapalonym zbieraczem – typu – żono, pensja, idę kupić cztery płyty – jedną na każdy tydzień rozpoczynającego się miesiąca.

Za miesiąc – żono, pensja, idę kupić cztery płyty – jedną na każdy tydzień rozpoczynającego się miesiąca. I tak co miesiąc.
Licząc, że są małżeństwem od lat dajmy to 10 – 10 lat × 12 miesięcy × 4 płyty – dość pokaźna kolekcja.

Ale ty wiesz, żono – że jestem oszczędny – i to bardzo – kupuję tylko w antykwariacie lub używane.

Możesz być ze mnie dumna, żono – że jestem tak oszczędny.